piątek, 18 lipca 2014

O tym dlaczego pisanie pracy licencjackiej idzie mi jak krew z nosa..i dlaczego warto czyścić pliki cookies :)

Autor: Unknown o 06:05 0 komentarze
Pisanie pracy... idzie mi jak krew z nosa. Od 3 tygodni próbuję się za to zabrać, ale za każdym razem wypada mi coś ważniejszego. Temat mam prosty i przyjemny bo dotyczący komunikacji między Polakami mieszkającymi w Portugalii za pomocą fb... Ale niestety nie mogę się za to zabrać an trochę... czasem myślę, że po prostu tego nie napiszę... no ale jak to JA nie napiszę?! muszę napisać... o tak. Po za tym poszukiwanie pracy dalej jest jedynym priorytetem, który zajmuję mi masę czasu. Portugalskie oferty dla polaków nie są zbyt częste, ale można na nie trafić i niestety mam wrażenie, że później jest to na zasadzie kto pierwszy ten lepszy :) Tak więc będąc tu- w Polsce moje szanse są mniejsze. Ale nie przestaje próbować :) Bilety do Porto zostały zakupione na 28 lipca, bardzo się cieszę.

A teraz jeden myk...

Pamiętacie jak mówiłam wam, że ceny biletów gwałtownie podskoczyły?! To wszystko za sprawą wrednych ciasteczek! Słuchajcie przed każdym zakupem czyście swoje pliki cookies ! Ciasteczka zbierają o nas informację o nas- by potem odpowiednio dobierać oferty dla konkretnego użytkownika komputera. Jest to właśnie o tyle niebezpieczne, że czasami ceny są znacznie wyższe... Zastanawialiście się, dlaczego kiedy raz szukacie na allegro suszarki  albo młotka później na każdej stronie pojawia się oferta na zakup tych rzeczy?? No ja też nie zwracałam na to uwagi- do momentu kiedy zadzwoniłam do mojej ciotki, zapłakana że bilety takie drogie, a ja tak daleko... powiedziała mi, żebym wyczyściła pliki cookies... trochę nie wierząc, że miałoby to coś zmienić wyczyściłam ciasteczka... i bilet do Porto pojawił mi się nie w cenie którą widziałam wcześniej ok. 700 zł, a w mojej którą widziałam wcześniej w pracy 250 zł... no to chyba jest zasadnicza różnica... ten sam bilet, ta sama godzina, te same miejsca- tak cholerna różnica w cenie...


Oprócz tego zaczynam czytać kolejną książkę... tym razem po angielsku. Pamiętniki Carrie... czyli jednym słowem- opowiadanie o tym co było przed seksem w wielkim mieście :)



sobota, 12 lipca 2014

Dlaczego nie mogę się ruszać i słowo o mojej pracy.

Autor: Unknown o 12:12 0 komentarze
Po pierwsze dziś nie mogę się ruszać. Mięśnie bolą tak bardzo, że posadzenie tyłka na krześle to nie lada wyczyn, który sprawia ból. Po pierwszym biegu nie bylo jeszcze tak źle dopiero kiedy wczoraj dołożylam do tego Chodakowską i jej osławiony już Skalpel- każdy ruch powoduje ból. Ale to en przyjemny rodzaj bólu, który mówi, że zrobiło się dobry trening :) Dziś chyba też z nią poćwiczę- chociaż nie wiem czy to dobre dla moich mięśni... przećwiczyć zakwasy... zobaczymy czy jutro wstanę :). Ponad to kolejny dzień byłam dziś w mojej pracy, trochę mi szkoda, że to ostatnie dni. Bardzo lubię tą firmę i tych ludzi, pomimo, że klienci wyprowadzają mnie czasem z równowagi. Praca odpowiadała mi pod tym względem, że się do mnie dopasowywała. Co to znaczy? No w skrócie tyle, że jak potrzebowałam wolne na 3 tygodnie bo leciałam do Portugalii to je dostawałam, bez większego ale :) to mi się bardzo podoba. Tak jest i teraz rozmawiałam już ze swoim przełożonym i powiedziałam, że ten miesiąc mnie nie będzie ale nie chce jeszcze rozwiązywać umowy bo gdyby coś mi się w Portugalii nie udało, zawsze będę mogła wrócić do zajęcia, które robiłam . Jestem konsultantką Tmobile i tak to ja do was wydzwaniam po nocy i namawiam na różnego rodzaju pakiety :) i tak to ja zawsze się dziwie czemu nie widzicie korzyści z danej oferty... serio mnie to dziwi bo to takie fajne pakiety i oszczędne... i nie- firma nie zrobiła mi prania mózgu. Tyle o pracy. A właściwie tej w Polsce. Jezeli chodzi o tą Portugalską to dalej jest cisza i nikt się nie odzywa, po mimo, że wysłałam setki ogłoszeń i codziennie wysyłam nowe. Podjęta natomiast została decyzja o sprzedaży samochodu- z czegoś się tam muszę w pierwszym miesiącu utrzymać. Połowę kasy zabiorę ze sobą, a połowę odłożę na lokatę- kto nie ryzykuje nie pije szampana- mówią,  a ja im wierzę.


olejgo.plk

czwartek, 10 lipca 2014

Poszukiwań ciąg dalszy i mój pierwszy bieg.

Autor: Unknown o 16:02 0 komentarze
Nikt się jeszcze nie odezwał w sprawie mojej kandydatury do pracy, a Cv wysłałam już kilkanaście. Mam nadzieję, że to się zmieni i będą się jeszcze bić o mnie :) Teleperformance do którego napisałam na stronie poprosiło o kontakt emailowy więc chociaż o tyle dobrze. Ale to było trzy tygodnie temu i dopiero dziś sobie o tym przypomniałam. Ceny biletów do Porto skoczyły diametralnie i nie wiem czy uda mi się polecieć na ten festiwal do Portugalii. 700 zł to trochę za dużo. Chyba muszę poczekać trochę, bo już jeden taki skok przeczekałam i o zgrozo do dziś bilety kosztowały 50 euro ( coś koło 200 zł... trochę ponad przy obecnym kursie)... po przemyśleniu wszystkiego zdecydowałam się na ich zakup... wchodzę na stronę chwilę po północy i ceny się pozmienialy na 3 razy wyższe... ja się chyba utopię w misce wody. No ale nic działam dalej i się nie poddaje. Po dwóch miesiącach przerwy wróciłam do diety i ćwiczeń, bo po ostatniej wizycie w domu V. dostałam nadbagaż 2 kg... i źle się z nim czuje. Tak więc projekt upiększanie uważam za rozpoczęty. Na początek odstawiłam słodycze i pilnuje posiłków- aby było ich 5 albo więcej. Do tego pierwszy raz w życiu dziś biegałam. To było bardzo męczące ale jako, ze towarzyszył mi kolega łatwiej było to przetrawić i 40 minut biegu zostało zaliczone ( z małymi przerwami na marsz, to podobno interwały). Potem jeszcze pierwszy dzień z A6W i trening zaliczony. To daje tyle endorfin, że chce się więcej. Dodatkowo mój blender wyczarował dziś cudo :)

Koktajl śliwkowo, bananowy.

Przepis jest bardzo prosty:
dwie śliwki, banan, troche soku z jabłka antonówki, mleko i blendujemy :) Na pewno powtórzę.

środa, 9 lipca 2014

No i stało się...

Autor: Unknown o 16:57 0 komentarze
 Rok zajęło mi aby zdecydować się na uruchomienie tej strony. Od początku Erasmusa miałam w planie pisać... kocham to robić- z wykształcenia dziennikarz, z pasji pisarka. Jednak cały czas coś stawało na drodze- a szkoda bo miałabym już gotowy materiał na książkę. Tak czy inaczej, decyzja została podjęta i może nie do końca będzie o Erazmusie, ale o miłości o Portugalii jak najbardziej... Miłość którą mam w sercu do pewnego portugalskiego mężczyzny sprawiła, że po powrocie do Polski czułam wewnętrzną potrzebę powrotu do mojej pięknej Portugalki. Kolebki mojej miłości, wspomnień i masy przyjaciół. Tamten rok minął zbyt szybko. Ledwo przyjechałam, a już musiałam wyjeżdżać. Jak dziś pamiętam słony smak oceanu, zapach wiatru we włosach, pyszną kawę i pocałunki... hmmm właściwie powinnam powiedzieć jak przed wczoraj- bo właśnie 8 lipca wróciłam do Polski. Moje podróże do Portugalii stał się dla mnie mantrą i rytuałem, odliczam dni, skreślam w kalendarzu i pracuje tylko po to aby mieć na bilet i móc znów bosymi stopami chodzić po piasku :) To uzależnienie, gorsze niż narkotyk bo głód tamtejszej kultury zaczynam odczówać zaraz po przekroczeniu wejścia na lotnisko. Dlatego też, postanowiłam znaleźć tam pracę. O jej efektach wam napiszę. Mam nadzieję, że spełni się moje marzenie i będę już niedługo znów mieszkanką Lizbony. 


 

A minha vida portuguesa Copyright © 2012 Design by Antonia Sundrani Vinte e poucos